
Beneficti Clementia
prolog
Jakby mi ktoś powiedział że zacznę pisać to … nie uwierzyłbym.
Co sprawiło, że zacząłem? Może chęć podzielenia się, tym co robię. Tym, co przeżyłem…
Gdy miałem zejść na ziemię, mój Anioł Stróż spytał Pan Boga:
– Kim on ma być? Gdzie go umieścić Panie?
Pan Bóg spojrzał na mnie uważnie, zmarszczył swoje siwiuteńkie brwi i mruknął:
– Będzie artystą, będzie buntował się przeciwko światu.
Swoją boską ręką zakręcił wielki globus. Gdy się zatrzymał, w Jego wzroku zabłysły iskierki rozbawienia.
– Nnnno niech będzie Kraków… tylko że nie będzie mu łatwo w życiu. Jeszcze tylko kim zostanie? Może poszukiwaczem sensu życia?”
Zamilkł, zastanawiając się nad czymś.
„No oczywiście, dam mu talent, niech maluje, przynajmniej tym mu to wszystko zrekompensuję co go czeka tam na dole. Ale będzie dobrym i wrażliwym człowiekiem”
Skinął na najbliższego Anioła.
„Gotowe. Tylko pilnuj go, będziesz mu bardzo potrzebny”
Mój Anioł Stróż zgodnie ze zwyczajem dotknął swoim palcem miejsce pod moim nosem i wtedy zapomniałem jak jest w Raju, no i … urodziłem się.
Fakty stają się historią, historia legendą, legendy mitem. Nic nie jest takie jak wtedy. Tylko rosół z kluseczkami wątrobianymi, ruskie pierogi i gruszki w kremie waniliowym smakują tak samo i przypominają o dzieciństwie.
Nie ma już tych, którzy byli na wyciągnięcie ręki, na których można było się oprzeć w ciężkich chwilach.
Pustka nie do wypełnienia. Jak pokój bez klamek, z którego chciałbym wyjść, ale nie wiem jak. Przez okno, jak na filmie przesuwają się wspomnienia. Widzę tylko ich fragment, bo znikają za ścianą.
czw, Kwi 28, 2011
Aktualności, Ludzie